Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuwim Julian. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuwim Julian. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 marca 2024

*** Julian Tuwim

                  *

              *       *

To było tak: w ciemności nocy

Z gałązki wylazł żywy pączek.

Rozklejał się ptakami kwiląc;

O świcie -  westchnął. To początek.


Godzinę blisko się dokwiecał,

Leniwie  drzemiąc w ciepłej wiośnie.

Ciągnęły go z lepkiego gniazdka

Kwieciste ptaki coraz głośniej.


Godzinę blisko się upierzał,

Barw upatrując go w ogrodzie.

Wyciągał go z zawięzi miękkiej

Skrzydlaty wietrzyk coraz słodziej.


O, patrz , jak biją się o ciebie,

Złączone w jeden zgiełk pstrokaty;

Ptaki świergotem coraz tkliwszym,

Coraz żarliwszą wonią kwiaty!


Bezimiennego cię  rozdwaja

w dwa cudy jedna twórcza siła,

I drży pod tobą niespokojna

Gałązka , która  cię powiła.


Więc kto?  więc jak?  Zawiało chłodem.

Czy ptak? czy kwiat? I gwar zamiera,

I rozpaczliwy strach istnienia

W struchlałym sercu świata wzbiera.


Wtedy  zerwałem go z gałęzi,

Jak pierworodny owoc z drzewa:

I bardzo słodką wonią dyszy,

I bardzo smutne wiersze śpiewa.

(Treść gorejąca 1936)  Julian Tuwim


sobota, 16 marca 2024

Scherzo Julian Tuwim

 Scherzo

Śpiewała wesoło - i nagle , w śmiech,

Sam śpiew ją rozśmieszył, że śpiewa.

I śmiech zaczął sypać ze śpiewem jak śnieg,

I śmieje się, śmieje, zaśmiewa.


Bo jak się tu nie śmiać? Wydłuża się głos

I dźwięki, i dzwonki nawija

Na nuty, na nitki , na strunki jak włos,

I piankę ze srebra ubija.


Wesoło się śmiała -  i nagle w płacz,

Sam śmiech ją rozpłakał i trzęsie,

I łka, i zanosi się łzami: "No patrz!

No patrz! rozpłakało  się szczęście!"


Ucichła powoli. I rękę na pierś,

Jak lilię na grobie składa.

I patrzy daleko - i widzi śmierć,

Bezmyślna, zastygła i blada.


(Biblia cygańska 1933)  Julian Tuwim

Do losu Julian Tuwim

 Do losu

Miłość mi dałeś, młodość górną,

Dar ładu i wysokie żądze.

I jeszcze, na uciechę durniom,

Raczyłeś dać mi i pieniądze.


Płonącą kroplą obłąkania

W mózg  szary mój wsączyłeś tęczę.

Miraże wstają śród mieszkania,

Palcami w stół na lutni dźwięczę.


I gdy poniosło, to już niesie,

Roztrącam dni i rwę na części,

I w zgiełku wieku i w rwetesie

Ubrdało mi się jakieś szczęście:


Rytmowi przebieg chwil powierzać,

Apollinowym drżąc rozmysłem,

Surowo składać i odmierzać

Wysokim kunsztem słowa ścisłe.


I kiedy kształt żywego ciała

W nieład rozpadnie się plugawy,

Ta strofa, zwarta, zwięzła, cała,

Nieporuszona będzie  stała

W zimnym , okrutnym blasku sławy.


Smutku! Uśmiechu! Melancholio!

W bęben żałobny bije gloria...

I smutne brzmi "Dum Capitolum..."

I śmieszne jest: " Non omnis moriar".


(Biblia cygańska 1933) Julian Tuwim

piątek, 15 marca 2024

Do prostego człowieka Julian Tuwim

 Do prostego człowieka

Gdy znów do murów klajstrem świeżym

przylepiać zaczną obwieszczenia,

gdy "do ludności", " do żołnierzy"

na alarm czarny druk uderzy

i byle drab, i byle szczeniak

w odwieczne kłamstwo ich uwierzy,

że trzeba iść i  z armat walić,

mordować, grabić, truć i palić;

gdy zaczną na tysięczną modłę

ojczyznę szarpać deklinacją

i łudzić kolorowym godłem,

i judzić "historyczną racją"

o piędzi, chwale i rubieży,

o ojcach, dziadach i sztandarach,

o bohaterach i ofiarach;

gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin

pobłogosławić twój karabin,

bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,

że za ojczyznę -  bić się trzeba;

kiedy rozścierwi się, rozchami

wrzask liter z pierwszych stron dzienników,

a stado dzikich bab - kwiatami

obrzucać zacznie  "żołnierzyków".

- O, przyjacielu nie uczony,

mój bliźni z tej czy innej ziemi!

wiedz, że  na trwogę biją dzwony

króle z panami brzuchatemi;

wiedz, że to bujda, granda zwykła,

gdy ci wołają: "Broń na ramię!" , 

że im gdzieś nafta z ziemi sikła

i obrodziła dolarami,

że coś im w bankach nie sztymuje,

że gdzieś zwęszyli kasy pełne

lub upatrzyły tłuste szuje

cło jakieś grubsze na bawełnę.

Rżnij karabinem w bruk ulicy!

Twoja jest krew , a ich jest nafta!

I od stolicy do stolicy

zawołaj broniąc swej krwawicy:

"Bujać -  to mu , panowie szlachta!"


(Biblia cygańska 1933) Julian Tuwim


środa, 13 marca 2024

Mieszkańcy Julian Tuwim

 Mieszkańcy

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach

Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.

Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach

Zgroza zimowa, ciemne konanie.


Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,

Że deszcz, że drogo, że to ,że tamto,

Trochę pochodzą , trochę posiedzą,

I wszystko widmo. I wszystko fantom.


Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,

Krawacik musną, klapy obciągną

I godnym krokiem z mieszkań -  na  ziemię,

Taką wiadomą, taką okrągłą.


I oto idą, zapięci szczelnie,

Patrzą na prawo, patrzą na lewo.

A patrząc widzą wszystko o d d z i e l n i e:

Ze dom...  ze Stasiek... że koń... że drzewo...


Jak ciasto biorą gazety w palce

I żują, żują na papkę pulchną,

Aż, papierowym wzdęte zakalcem,

Wypchane głowy grubo im puchną.


I znowu mówią: że Ford... że kino...

Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...

Warstwami rośnie brednia potworna

I w dżungli zdarzeń widmami płyną.


Głowę rozdętą i coraz cięższą

Ku wieczorowi ślepo zwieszają.

Pod łóżka włażą, złodzieja węszą

Łbem o nocniki chłodne trącając.


I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,

Spodnie na tyłkach zacerowane,

Włąsność wielebną, święte nabytki,

Swoje, wyłączne, zapracowane.


Potem się modlą:"...od nagłej śmierci...

...od wojny ...głodu ...odpoczywanie"

I zasypiają z mordą na piersi

W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.

     (Biblia cygańska 1933 ) Julian Tuwim


Koń Julian Tuwim

 Koń

Koniu płomienny, koniu mój gniewny

Z Apollinowej stajni!

Kto zawołaniem zbudzi nas śpiewnym

I wieść i drogę oznajmi ?


Ze snów zapadłych głucho krzyczący,

Z tobą nocami się zmagam

I obudzony rżeniem twym grzmiącym

Skrzydlaty słyszę huragan.


Czemu mnie widmem straszysz obłocznym,

Tętniący w świata bezkresie?

Kiedyż mnie cwałem, rumaku skoczny,

Do Czarnolasu poniesiesz?


A tam nie miody, nie srebrne wody

Z prastarej lipy bryzną,

Tam niebo w łunach, bory w piorunach,

Pożar nad wieczną ojczyzną.

    ( Rzecz czarnoleska 1929)  Julian Tuwim


Dziesięciolecie Julian Tuwim

 Dziesięciolecie

Było wam , panowie, witrażowo i seledynowo.

Było "jakoś dziwnie" w "osmętach" i "tesknicach".

Jak pięścią między oczy uderzyło Słowo

I poszli starzy zrzędzić po kawiarniach i ulicach.


Całe lata się w Polsce ględziło o duszy,

Pisząc hymn do Księżyca na poetyckich okarynach,

Aż się w sercu czerwonym żywy śpiew rozjuszył

I huknął, i przepędził durniów w pelerynach.


W Paryżu, nad absyntem, marzył się Królewicz

Długowłosym próżniakom, warszawskim Verlaine'om,

A jak słońce nad światem stał nad Polską Mickiewicz,

W teleskop nań patrzyły Kallenbachy jeno.


Roiły się wam senne faramuszki w dali,

Miriady i miriamy, chramy i rapsody,

My - z Ody do młodości, wiecznie młodej Ody,

Porwaliśmy się w życie , jak z porywem fali.


Jeszcze by dziś ze słówek pitrasili swojskie

Malowanki, kilimki i freblowskie wzorki,

Kwiląc "wiązaną mową", że  to "takie polskie",

I kwitłyby rodzime poetyckie Tworki.


Trzaskiem strof pękających walić w tych matołchów

I gradem strzał skrzydlatych prażyć w ich kilimy!

A na strzałach osadzać świszczące wesoło

Ostrza słów rozpalonych, pałające rymy!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 

Tak się przyszłość buduje- muskularną mową.

Tak się życie pcha naprzód - śpiewną robocizną.

Młodości, daj nam skrzydła! Boże ześlij słowo!

W pęd sławy, w dzieje swoje, porwij nas, ojczyzno!

              (Rzecz czarnoleska 1929)  Julian Tuwim


sobota, 24 lutego 2024

Nie ma kraju Julian Tuwim

 Nie ma kraju

Nie ma kraju, skąd nie będę tęsknił

Do dawnych, szarych ulic,

Złamie się w żałości każdy krzyk zwycięski,

We wszystkim dawność się rozczuli.


Nie ma ziemi, na której bym spoczął

Bez szarego , dawnego wspomnienia

Wszędzie, wszędzie moim oczom

Jedno jest do patrzenia.


Nic mnie, nic nie uspokoi,

Nic w porywie już nie zatrzyma.

Wiecznie  otworem nade mną stoi

Niebo - ziemia moja rodzima.


Nie pomogą żadne podróże

Ani tłumy, ani oceany,

Modlę się na ulicach coraz dłużej,

Zapatrzony, zasłuchany.


Nie pomogą najprzedziwniejsze słowa

Ani hymny dzikie, ani szalone gonitwy.

Cokolwiek będzie - przyjdą znowu

Stare , codzienne modlitwy.


Wołam, wołam , dłonie w rozpaczy łamię,

Boże! Wysłuchaj! błyśnij w niebie mieczem!

A on - tam na ulicy , czeka na mnie:

Mój znajomy, szary, prosty człowieczek.


(Słowa we krwi 1926)  Julian Tuwim


środa, 21 lutego 2024

Sitowie Julian Tuwim

 Sitowie

Wonna mięta nad wodą pachniała,

Kołysały się kępki sitowia,

Brzask różowiał i  woda wiała,

Wiew sitowie i miętę  owiał.


Nie wiedziałem wtedy, że te zioła

Będą w wierszach słowami po latach

I że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,

Zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.


Nie wiedziałem, że  się będę tak męczył,

Słów  szukając dla żywego świata,

Nie wiedziałem , że gdy się tak nad wodą klęczy,

To potem trzeba cierpieć długie lata.


Wiedziałem tylko, że w sitowiu 

Są prężne , wiotkie i  długie włókienka,

że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,

Którą nic nie będę łowił.


Boże dobry moich lat chłopięcych,

Moich jasnych świtów Boże święty!

Czy już w życiu nie będzie więcej

Pachnącej nad stawem mięty?


Czy to już tak zawsze ze wszystkiego

Będę słowa wyrywał w rozpaczy,

I sitowia, sitowia zwyczajnego

Nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?


( Słowa we krwi 1926) Julian Tuwim

Prośba o piosenkę Julian Tuwim

 Prośba o piosenkę

Jeżelim , Stwórco , posiadł słowo, dar twój świetny,

Spraw, by mi serce biło gniewem oceanów,

Bym, jak dawni poeci prosty i szlachetny,

Wichurą krwi uderzał w możnych i tyranów.


Nie  natchnij mnie  hymnami, bo nie hymnów trzeba

Tym, którzy w zżartej piersi pod brudną koszulą

Czcze serca noszą, krzycząc za kawałek chleba,

A biegną za orkiestrą , co gra capsrztyk  królom.


Lecz słowom mego gniewu daj błysk ostrej stali,

Brawurę i fantazję, rym celny i cienki,

Aby ci, w których palnę, prosto w łeb dostali

Kulą z sześciostrzałowej, błyszczącej piosenki!

 

( Słowa we krwi 1926) Julian Tuwim 

środa, 14 lutego 2024

Pierwszy maja Julian Tuwim

 PIERWSZY  MAJA

Mokrą czerwienią, wzburzoną, wydętą,

W oknie otwartym chorągiew furkoce,

W czerwone  święto, w czerwone święto

Dzień się roztopił w słonecznej patoce.


W ciepło niebieskie okna wycięto,

W pokojach snopy, złote pociski,

Luster i błysków śliskie umizgi,

Bucha z błękitu niebieskie święto!


Światłem spienione oddycha piętro,

Oślepiające  jarzą się dachy

I milion światła w gorące święto

W oknach zwierciadłem przewraca gmachy!


A wiatr się tarza po  srebrnej  wodzie,

Zartęcił blaskiem, rozchwiał obłoki.

Piętra się łamią w słonecznej wodzie,

Szkło dzwoni w wodzie  jasnogłębokiej!


Salwo promienna Złotego Oka!

Bij w wodę, w dzwony, w dzwoniącą wodę!

Swobodo moja bardzo wysoka,

Skrzydłami uderz w pogodę!


Przewróć się w wietrze przez miasto mostem, 

Furkotem blasku chorągwiej, krasna!

Z Wisły do nieba, z wiatru do miasta,

Światłem radosnym wiosna i jasna,

Swobodo moja , swobodo własna!

W czerwień cię wpięto , w błękit zamknięto,

W wodę wdzwoniono, w piętra podjęto,

Szalej, czerwona, niebieska, zielona,

W czerwone święto, w niebieskie święto,

W zielone święto majowe!


(Wierszy tom czwarty 1923)  Julian Tuwim 



Przy okrągłym stole Julian Tuwim

Przy okrągłym  stole 


A może byśmy tak, jedyna

Wpadli na dzień do Tomaszowa?

Może tam jeszcze zmierzchem złotym

Ta sama cisza trwa  wrześniowa...


W tym białym domu, w tym pokoju,

Gdzie cudze meble postawiono,

Musimy skończyć naszą dawną

Rozmowę smutnie nie skończoną.


Do dzisiaj przy okrągłym stole

Siedzimy martwo, jak zaklęci

Kto odczaruje nas? Kto wyrwie

Z nieubłaganej niepamięci?


Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu

Spływa do warg kropelka  słona,

A ty mi nic nie odpowiadasz

I jesz zielone winogrona.


Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:

" Du holde Kunst"... i serce pęka!

I muszę jechać... więc mnie żegnasz,

Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.


I wyjechałem, zostawiłem,

Jak sen urwała się rozmowa,

Błogosławiłem , przeklinałem:

"Du holde Kunst!  Więc tak ? Bez słowa?"


Ten biały dom, ten pokój martwy

Do dziś się dziwi, nie rozumie...

Wstawili ludzie cudze meble

I wychodzili stąd w zadumie...


A przecież wszystko tam zostało!

Nawet ta cisza  trwa wrześniowa...

Więc może byśmy tak , najmilsza,

Wpadli na dzień do Tomaszowa?...


( Siódma jesień 1922)

środa, 27 lutego 2019

Nauka Julian Tuwim

Nauka

Julian Tuwim 
      Nauczyli mnie mnóstwa mądrości, 
      Logarytmów, wzorów i formułek, 
      Z kwadracików, trójkącików i kółek 
      Nauczali mnie nieskończoności.

      Rozprawiali o "cudach przyrody",
      Oglądałem różne tajemnice:
      W jednym szkiełku "życie w kropli wody",
      W innym zaś - "kanały na księżycu".

      Mam tej wiedzy zapas nieskończony;
      2piR i H2S04,
      Jabłka, lampy, Crookesy i Newtony,
      Azot, wodór, zmiany atmosfery.

      Wiem o kuli, napełnionej lodem,
      O bursztynie, gdy się go pociera...
      Wiem, że ciało pogrążone w wodę
      Traci tyle, ile... etcetera.

      Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
      Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
      Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
      Tumanili nauką daremną.

      I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
      I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
      Że ci ludzie na drugiej półkuli
      Muszą chodzić do góry nogami.

      I do dziś mam taką szkolną trwogę:
      Bóg mnie wyrwie - a stanę bez słowa!
      - Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
      Ja... wymawiam się, mnie boli głowa...

      Trudna lekcja. Nie mogłem od razu.
      Lecz nauczę się... po pewnym czasie... 
      Proszę! Zostaw mnie na drugie życie 
      Jak na drugi rok w tej samej klasie.

sobota, 12 stycznia 2019

Mimozami jesień się zaczyna-Czesław Niemen

Wspomnienie


Wspomnienie

Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.

Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
nieśmiertelnik żółty - październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
w parku płakałem szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
od mimozy złotej majowy.

Ach czułymi, przemiłymi snami
zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.



     Julian Tuwim

środa, 21 listopada 2018

"Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszy... " - wiersze czyta Krzys...


A kiedy będziesz moją żoną...

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

      A kiedy będziesz moją żoną...
      umiłowaną, poślubioną,
      wówczas się ogród nam otworzy,
      ogród świetlisty, pełen zorzy. Rozdzwonią nam się kwietne sady,
      pachnąć nam będą winogrady,
      i róże śliczne i powoje
      całować będą włosy twoje.
      Pójdziemy cisi, zamyśleni,
      wśród żółtych przymgleń i promieni,
      pójdziemy wolno alejami,
      pomiędzy drzewa, cisi, sami.
      Gałązki ku nam zwisać będą,
      narcyzy piąć się srebrną grzędą,
      i padnie biały kwiat lipowy
      na rozkochane nasze głowy.
      Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
      niezapominajek i bławatów,
      ustroję ciebie w paproć młodą
      i świat rozświetlę twą urodą.
      Pójdziemy cisi, zamyśleni,
      wśród złotych przymgleń i promieni,
      pójdziemy w ogród pełen zorzy
      kiedy drzwi miłość nam otworzy.

Zazdrość

Jest mi dzisiaj źle bardzo, jest mi bardzo smutno, 
Myśli mam zwiędłe, chore, jak kwiaty na grobie, 
Za oknem wisi niebo niby szare płótno. 
Nie mogę cię dziś kochać i myśleć o tobie. 

Między nami jest przepaść, przepaść niezgłębiona, 
I choćbyśmy wykochać po brzeg dusze chcieli, 
To wszystko, co nas łączy, jest miłość szalona, 
A wszystko, co jest prawdą, na wieki nas dzieli. 

Wiem teraz: to jest jasne jak słonce na niebie, 
I musi skonać serce pod ciężką żałobą, 
Bo nigdy cię nie wezmę na wieczność dla siebie. 
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.
Autor: Jan Lechoń

Adam MickiewiczSonety odeskie
Mówię z sobą…

Mówię z sobą, z drugimi plączę się w rozmowie,
Serce bije gwałtownie, oddechem nie władnę,
Iskry czuję w źrenicach, a na twarzy bladnę;
Nie jeden z obcych głośno pyta o me zdrowie,
Albo o mym rozumie coś na ucho powie.
Tak cały dzień przemęczę; gdy na łoże padnę
W nadziei, że snem chwilę cierpieniom ukradnę,
Serce ogniste mary zapala w mej głowie.

Zrywam się, biegnę, składam na pamięć wyrazy,
Któremi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu,
Składane, zapomniane, po milijon razy…
Ale gdy ciebie ujrzę, nie pojmuję, czemu
Znowu jestem spokojny, zimniejszy nad głazy,
Aby goreć na nowo — milczeć po dawnemu.

* * * (Zmęczony burz szaleństwem...)

Julian Tuwim

      Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,
      Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszy
      I kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany,
      Kogoś, kto mą bezsłowną tęsknotę usłyszy;
      Iżbym w spokoju bożym wypoczął po męce,
      Kogoś, kto rozszalałe serce uspokoi,
      Kładąc na moje oczy miłosierne ręce.
      Idę po szczęście swoje. Po ciszę. Do kogo?
      Którędy? Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie - przed siebie.
      I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą,
      Bo wszystkie moje drogi prowadzą do Ciebie.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Deszczyk

Julian Tuwim
Deszczyk

Jak wesoły milion drobnych, wilgnych muszek,
Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.

Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,
Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,
Co by strasznie chciałby być  dorosłym deszczem.

Chciałby ulewą lunąć w gromkiej burzy,
Miasto siec na ukos chlustającą chłostą,
W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,
Szybu dziobać łzawą i zawiłą ospą…

Tak to sobie marzy kapaninka biedna,
Sił ostatkiem puszać się w ostatnim deszczu…
Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna.
Już ją wróbel strząsnął.  Już po całym deszczu.

środa, 11 kwietnia 2018

Gorące mleko

JULIAN TUWIM

GORĄCE MLEKO

Każą pić mleko,
Chłopca mdli na widok mleka
W gardle więźnie spazmem wściekłości:
Nie chcę mleka!  Nie chcę mleka!

Żeby w odmęt zieloności
Rozwierzganą wtargnąć bandą,
Na chłopczyka przed werandą
Czterech dzikich Siuksów czeka

W parujące, z kożuchami,
Dmucha wódz ich zrozpaczony
Rozpluskaną szklanką mleka
 Wolny obłok niebem goni.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Kapuśniaczek

Julian Tuwim

„Kapuśniaczek’’

Jak wesoły milion drobnych, wilgnych muszek,
Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,
Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,
 Rośny pył jesieni, siwy kapuśniaczek
Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,
Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze
Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,
Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem
Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy,
Miasto siec na ukos chlustającą chłostą,
W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,
Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą
Tak to sobie marzy kapanina biedna,
Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu
Lecz cóż! Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna
Już ją wróbel strząsnął
Już po całym deszczu