sobota, 9 listopada 2024

Póki my żyjemy Julian Przyboś

Julian Przyboś

Póki my żyjemy

Huk armat na wysokość łun

wzrósł,

niebo wali się z trzaskiem.

Bezbronny, wbity pociskami w grunt

błagam o karabin jak skazaniec o łaskę,

i tylko krzyczę - niecelnie,

z rannych i z martwych wstawszy.

Mój wzrok po torach bomb strącony w gruz

przypada do Warszawy.


Aż w rozpękły na dwoje słuch

płacz mężczyzn wpadł - i ich ,jak nabój , milczenie.


W tej chwili zginął mój brat.


Żegnam was, unoszący za granicę głowy,

uciekający do broni,

gdy tu, w rozwalonym schronie,

z jeszcze żywych ostatniego tchu

odtworzyłbym nasz hymn narodowy.

Wrzesień 1939

             /Póki my żyjemy 1944/