Pożegnanie Czorsztyna
Gwiaździstą piersią wsparta na firance,
Noc do pokoju zagląda gorąca.
Świeca się pali. Goździk biały w szklance.
Książka pożółkła i pleśnią pachnąca.
Furmanka czasem zadudni po bruku.
Wysoko w górze jastrząb krzyknie czasem.
Żyd - karczmarz zasnął za brudnym szynkwasem,
Leda z łabędziem na oleodruku.
Przepłyń Dunajcem przez leśne kaniony
I łagodnymi zejdź na dół wzgórzami,
W blasku księżyca, nim zaśniesz zmęczony,
Cygan na skrzypcach zagra pod oknami.
I czegoż więcej sercu twemu trzeba?
Nie myśl. Nie słuchaj. Zamknij czujne oczy.
To nic, że księżyc jak kula się toczy,
Skacze po wzgórzach brunatnego nieba.
Nim grom zahuczy i nim wicher gwizdnie,
Zostań w tym domu lub idź swoją drogą.
Mów szeptem. Ciszej! Wiem. Nie umiesz błogo,
Z spokojnym sercem spać w ojczyźnie.
( Okno bez krat 1935)