Palenie zboża
Towarzyszu z Brazylii, który w porcie Santos
Wrzucasz do morza worki pachnącego ziarna,
Powiedz swym plantatorom, kupcom, fabrykantom.
Że nam potrzebna wonna kawa czarna.
Towarzyszu z Newady i bracie a Formozy!
Czemu do ognia rzucasz kosz za koszem pełny?
Towarzyszu, czy słyszysz? Gdy nadejdą mrozy,
Zimno nam będzie bez Twojej bawełny.
Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz,
To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba.
Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz.
Daj chleba.
Mówią nam: z każdym rokiem ziemia coraz płodniej
Obradza. Pięć milionów niepotrzebnych buszli.
A nam co dzień jest słabiej i co dzień jest duszniej,
Choć nam mówca wiecowy mądrze udowodni,
Że to lepiej dla światła, gdy jesteśmy głodni.
Stojąc pod oknem redakcji dziennika,
Czytamy: zboże palą, naftą leją żyto -
I ciepły zapach chleba przez okno przenika,
I odurza nas kawa wonią smakowitą.
Towarzyszu drukarzu! Zbuntuj się, nie drukuj
O tych rzuconych w morze całych tonach żarcia.
Takiej jałmużny prosi i takiego wsparcia
Twój brat opuchły z głodu, leżący na bruku.
1931 ( Okno bez krat 1935) Antoni Słonimski