wtorek, 6 lutego 2024

W polu Bolesław Leśmian

 W polu

Dwoje nas w ciszy polnego zakątka.

Strumień na oślep ku słońcu się pali,

W liściu, co trafił na krzywy prąd fali,

Wirując, płynie szafirowa łątka.


Nadbrzeżna  trawa zwisając potrąca

O swe odbicie zsiwiałą kończyną

Do której ślimak , pęczniejąc z gorąca,

Przysklepił muszlę swym ciałem i śliną.


W przerzutnym pląsie znikliwsza od strzały

Płotka się czasem zasrebrzy na mgnienie.

Pod wodą - spojrzyj! - prześwieca piach biały

I mchem ruchliwym brodate kamienie.


Czemu ci głowa  na dłonie opadła ?

To - pachnie trawa i ten piach nad wodą-

To - wód polśnione smugami zwierciadła

Parują ciszą, blaskiem i ochłodą.


Tych kilku dębów ponad brzegiem liście

Podziurawione i przeżarte chciwie

Przez gąsienice, trwają tak przejrzyście

Nad własnym cieniem, co utkwił w pokrzywie.


Z tej tu pokrzywy czas dębowych cieni

Zgarnę ku piersiom, co na słońce dyszą,

Ustami dotknę bezmiernej zieleni,

Stęsknionej do mnie swym sokiem i ciszą.


Do kwiatów przywrę rozpalone czoło,

Wsłucham się w bąki grające i brzmiki,

I będę patrzał,  jak lepkie gwoździki

Wśród jaskrów lśniącą ociekają  smołą.


I będę patrzał jak maki i szczawie

Mdleją,  ciał naszych odurzone wonią,

I będę wodził twoją białą dłonią

Po wielkiej trawie , nie znanej nam trawie.


( Łąka 1920) Bolesław  Leśmian