wtorek, 6 lutego 2024

Odjazd Bolesław Leśmian

 Odjazd 

Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,

Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote  oczy,

Podkute szafirowym dookoła sińcem.

Był klomb i rój motyli, i błękit przezroczy,

I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.

A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy

I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie

Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie

Tym wszystkim, czym się można wpatrzeć w świat i dalej.

Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej

Zginąłem, jedną chatę  rzucając za sobą?

I czemu z szafirową  zawczasu  żałobą

Patrzyły w ten mój odjazd poprzez zieleń rdzawą

Rezedy, co pachniała, przytłumiona trawą?

I dlaczego te oczy były coraz rdzawe?

Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze

I zostawiać samopas kędyś - na uboczu?

Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem

I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,

Podkutych dookoła szafirowym sińcem?


(Łąka 1920 ) Bolesław Leśmian