Władysław Broniewski
Moja biblioteka
Te półki ocalały mi sprzed wojny
z dziurawymi od kul książkami...
Czasami los wojny jest hojny,
więc dlatego jestem między wami.
Wspominam mitów niedostatek
i średniowiecza łgarstwo -
cóż mi zostało na ostatek
jako lekarstwo?
Nie róg Rolanda, nie miecz don Kichota
i nie wędrówki Kandyda,
dzielna niegdyś książek piechota
nie na wiele mi się dziś przyda;
nie Byron, nie Szekspir, nie Goethe,
ich poezja wzniośle - surowa,
nie Norwid nawet, nie te
zostały mi słowa,
nie zostały nawet słowa Słowackiego,
kiedy mówił:"...pawiem i papugą..."
( a przecież od niego, od niego
uczyłem się tak długo...).
Tego wszystkiego uczyłem się na pamięć,
z woli nieprzymuszonej,
a potem przyszła jedna zamieć, druga zamieć
i pamięć zabitej żony...
Nie, nie to mi zostało z książek
ocalałych,
ale jakiś przewspaniały związek,
który łączy świat cały.
Jak na taborach radzieckich
w dziewiętnastym , dwudziestym
(ledwie przypominam)
czytałem ( podporucznik) prawie dzieckiem
książki Lenina...
... Noc już świtem farbuje
i życiu już późna pora...
Towarzysze, dziękuję
za pocałunek Almanzora.
1949