Leopold Staff
Rzut w przyszłość
Więc jak się wielkie poematy pisze?
Nie kometami szastając po niebie
Ani wprzęgając pegazowe źrebię
W rydwan, by mącić planetarną ciszę.
Lecz bijąc w skryte pod żeber klawisze
Serce swe dłonią, jak cepem po glebie,
Z myślą o wieczornym, a codziennym chlebie,
Który nasyci swoich i przybysze.
Bić pięścią w własną pierś, jak dzwon spiżowy,
Aby nabrzmiała straszliwymi słowy:
Ucisk, niewola, tyrania, więzienie!
Aż buchnie z bladych ust pieśń, jak krwi rzeka,
Niby chorągiew, co krzyczy w przestrzenie:
Wolność człowieka i miłość człowieka!
/Martwa pogoda 1946/