środa, 27 lutego 2019

Pan od przyrody

Pan od przyrody

Nie mogę przypomnieć sobie 
jego twarzy

stawał wysoko nade mną 
na długich rozstawionych nogach 
widziałem 
złoty łańcuszek 
popielaty surdut 
i chudą szyję 
do której przyszpilony był 
nieżywy krawat 

on pierwszy pokazał nam 
nogę zdechłej żaby 
która dotykana igłą gwałtownie 
się kurczy 

on nas wprowadził 
przez złoty binokular 
w intymne życie 
naszego pradziadka 
pantofelka 
on przyniósł 
ciemne ziarno 
i powiedział: sporysz 

z jego namowy 
w dziesiątym roku życia 
zostałem ojcem 


gdy po napiętym oczekiwaniu 
z kasztana zanurzonego w wodzie 
ukazał się żółty kiełek 
i wszystko rozśpiewało się 
wokoło 

w drugim roku wojny 
zabili pana od przyrody 
łobuzy od historii 

jeśli poszedł do nieba - 

może chodzi teraz 
na długich promieniach 
odzianych w szare pończochy
z ogromną siatką 
i zieloną skrzynką
wesoło dyndającą z tyłu 

ale jeśli nie poszedł do góry - 

kiedy na leśnej ścieżce 
spotykam żuka który gramoli się 
na kopiec piasku 
podchodzę 
szastam nogami 
i mówię: 
-dzień dobry panie profesorze 

pozwoli pan że mu pomogę 
przenoszę go delikatnie 
i długo za nim patrzę 
aż ginie 
w ciemnym pokoju profesorskim 
na końcu korytarza liści.